Nieobecny, usprawiedliwiony

Łk 8:19-21

Rodzina chce zobaczyć Jezusa… Słyszą, że ich Krewny czyni wielkie rzeczy… Inni (tłumy) są blisko, a najbliżsi nie mogę się dopchać

Często obserwuję, jak bliscy, krewni chcieli by być blisko tych, którzy są „bliżej Boga”… Może czasami naśmiewają się po kątach, ale chyba najczęściej chcieli by być blisko… Czasem przez kontrowersyjne pytania okazują zainteresowanie tą, czy inną sprawą dotyczą­cą Bożych czy kościelnych spraw… Często też ośmielają się prosić tych „bardziej Bożych” o mod­litwę i wstawiennictwo…

Być z Bogiem za „pan brat” nie mieści się w relacjach krwi, pozycji społecznej, stopniach naukowych (nie żebym odciągał od książek i nauki – sam promuje mocno edukację w Zambii), ani w bogactwie (jak to głoszą czesto Protestanci – „Ewangelia dobrobytu”).

Być z Bogiem za „Pan Brat” to wsłuchać się (wczytać) w Jego Słowo i wprowadzać w czyn (niekoniecznie 😊 społeczny).

Papież Franciszek: „…Radości, nie przeżywa się w ten sam sposób na wszystkich etapach i w każdych okolicznościach życia, nieraz bardzo trudnych. Dostosowuje się ona i zmienia, a zawsze pozostaje przynajmniej promyk światła rodzący się z osobistej pewności, że JEST SIĘ NIESKOŃCZENIE KOCHANYM, ponad wszystko” (Ewangelii Gaudium, 6); „Wspominam również autentyczną radość tych, który pośród wielu obowiązków zawodowych potrafili zachować serce wierzące, hojne i proste” (tamże, 7).

I jeszcze:

„U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z Wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie” (Benedict XVI, Deus Caritas Est, 25-12-2005, 1).

Rodzina to wydarzenie (doczesne, ale zawsze wydarzenie)…

Od kilkunastu lat, na odległość spotykam się z Wydarzeniem, jakim jest moja liczna Rodzina…

Przychodzą na świat nowe pokolenia…; przez Chrzest Święty wchodzą w „Nadprzyrodzone Wydarzenie – Bożą Rodzinę”…; Włączają się w Komunię Jedności przy Ołtarzu Pana…; łączą się tworząc nowe rodziny przez sakrament Małżeństwa…; obarczeni jarzmem choroby, łatwiej lub trudniej przeżywają uczestnictwo w cierpie­niach Chrystusa…, ostatecznie przechodzą przez granicę śmierci i życia…

Nie dane mi w tych radościach czy smutkach uczestniczyć bezpośrednio… Czasem dostanę zdjęcie lub inną pamiątkę tych wydarzeń… (na zdjęciu u góry – jedno z takich spotkań: 1-sza rocznica śmierci Gertrudy Wiertel – młodszej siostry Mamy; Świętosław, 28 czerwca 2015 – NB. to tylko mała część Mafii)


Jedna historia:

Wraz z mamą, podczas jednego z urlopów w kraju, odwiedziliśmy ciocię (wujek zmarł około roku wcześniej). Pojechaliśmy wspólnie na miejsce spoczynku wujka… potem do kościoła…

W zakrystii przedstawiłem się Ks. Proboszczowi i wyjaś­niłem powód niezapowiedzianego najścia oraz intencją Mszy, którą za zgodą Czcigodnego, chciałem odprawić…

A na pogrzeb wuja to ksiądz nie przyjechał!”, padło stwierdzenie… Na obronę zostało mi tylko: „Trochę daleko mieszkam…” „Na pogrzeb nigdy nie jest da­leko!” padło w moim kierunku wzmocnione surowym spojrzeniem. Nie chciałem się dalej pogrążać, więc tylko dodałem: „posługuję na misjach w Afryce…” „No to jest ksiądz usprawiedliwiony”…

W chwilę później wspólnie staliśmy przy Ołtarzu; ja z intencją za zmarłego Wuja… Niech Żyje w Szczęśliwości Wiecznej.

Błogosław, Panie, naszej Rodzinie.

Maryjo , królowo Rodzin – módl się za nami.

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑